środa, 20 listopada 2013

Upadła potęga? Nic podobnego.




23 sierpnia 2011 roku  - ten dzień przeklinał, przeklina, i z pewnością przez długi czas przeklinać będzie każdy kibic „Białej Gwiazdy” a także wszyscy fani polskiego futbolu na arenie międzynarodowej. Rewanżowy mecz IV rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów z udziałem Mistrza Polski oraz najlepszej drużyny ligi cypryjskiej – Apoelu Nikozja. W pierwszym spotkaniu Wisła po wielkich męczarniach i pięknej bramce Patryka Małeckiego zdołała zwyciężyć co napawało wielkim optymizmem wszystkich fanów.

Wiślacy w stolicy Cypru zameldowali się już 3 dni przed spotkaniem aby lepiej znieść trudy aklimatyzacji na Wyspie Afrodyty. Mimo bezbramkowego remisu odniesionego przed kilkoma dniami w ligowej potyczce z Koroną Kielce piłkarze na każdym kroku podkreślali swoją motywację przed tym arcyważnym meczem. Za to całe bojowe nastawienie odpowiedzialny był w wielkiej mierze charyzmatyczny holenderski trener Robert Maaskant
, który po objęciu „Białej Gwiazdy” zdobył mistrzostwo i chciał wygrywać coraz więcej. Pomóc w tym miał jego rodak Stan Valcx pełniący w Wiśle funkcje dyrektora sportowego. Przez pierwszy sezon wszystko układało się fantastycznie. Pieniądze wydane na transfery takich zawodników jak Maor Melikson czy Sergei Pareiko zwracały się z każdym meczem, z każdym zwycięstwem.

Jednak w decydującym spotkaniu wszystko się posypało. Największe gwiazdy Mistrza Polski w cypryjskim upale miotały się niczym grupka dzieci, która odłączyła się od swojej klasy na wycieczce w zatłoczonym mieście. Piłki wybijane na oślep od pierwszej do ostatniej minuty, kompletna dezorganizacja w każdej formacji, i choć 20 minut przed końcem spotkania Cezary Wilk na nowo rozpalił nadzieje w sercach kibiców w całym kraju to nie udało się dowieźć korzystnego wyniku 2:1 do końca. 3 minuty przed upływem regulaminowego czasu gry Brazylijczyk Ailton oddał strzał z 11 metrów, a piłka po rękach słabo dysponowanego tego dnia Pareiki wpadła do bramki tym samym rozwiewając marzenia o udziale polskiej drużyny w rozgrywkach fazy grupowej Ligi Mistrzów.

W wielu domach w Polsce (w tym też i moim) zagościł płacz oraz nieopisany smutek. Załamani piłkarze Wisły przez kilkanaście minut nie byli w stanie podnieść się z murawy boiska w Nikozji.


Był to moment, w którym holenderska maszyna napędzająca Wisłę zacięła się na dobre.

Zarówno w rodzimej Ekstraklasie jak i w Lidze Europy „Biała Gwiazda” radziła sobie bardzo przeciętnie. Na potwierdzenie tej tezy można przywołać wstydliwą porażkę na własnym boisku z beniaminkiem ligi – Podbeskidziem Bielsko-Biała (0:1), lub też potężne baty jakie Wisła dostała od Odense (1:3 ) czy Fulhamu (4:1).
Czara goryczy przelała się 6 listopada kiedy to Wiślacy ulegli 0:1 w derbowym spotkaniu Cracovii.
Bogusław Cupiał nienawidzi przegrywać z sąsiadką z drugiej strony Błoń, dlatego też na następny dzień Robert Maaskant pożegnał się z funkcją trenera, a niedługo jego śladami poszedł Stan Valcx co oznaczało koniec ‘’holenderskiej ery’’ Wisły.
Nowym trenerem został dotychczasowy asystent – Kazimierz Moskal. Ten z kolei zaliczył nieudany debiut (porażka 0:1) z Górnikiem, ale dostał szansę na odbudowanie drużyny podczas zimowej przerwy w rozgrywkach. Po niej Wisła zmierzyć się miała w 1/16 Ligi Europejskiej z belgijskim Standardem Liege. W tym dwumeczu gra Wiślaków była efektowna, ale niestety nie efektywna przez co po remisach (1:1 i 0:0) Mistrz Polski musiał pożegnać się z grą na arenie międzynarodowej.

Tydzień po wspomnianym dwumeczu Kazimierz Moskal stracił posadę trenera na rzecz Michała Probierza. Ten doprowadził Wisłę do końca sezonu zwieńczonego wygranymi derbami, po których Cracovia pożegnała się z Ekstraklasą a także domową porażką ze Śląskiem pieczętującą zdobycie Mistrzostwa przez klub z Wrocławia.

Rozpisywanie się o sezonie 2012/2013 mija się z celem, ponieważ był to okres, w którym to co wyprawiali piłkarze Wisły Kraków trudno było nazwać „grą”. Przed sezonem w letnim okienku transferowym doszło do wielu roszad w kadrze, które miały pomóc w szybkim odbudowaniu słabnącej pozycji „Białej Gwiazdy” na krajowym podwórku. Efekt okazał się jednak zupełnie odwrotny.  Słabe mecze przeplatały się z fatalnymi, niezwykle rzadko można było dostrzec przebłyski przemyślanej i przyjemnej dla oka gry. Zdecydowana większość bramek Wiślaków była przypadkowa, piłkarze wyglądali na znudzonych grą, a trenerzy (Michał Probierz, potem Tomasz Kulawik) nie potrafili nic w tej żenującej grze zmienić. W rezultacie po tragicznym i bezbarwnym sezonie krakowski zespół ukończył rozgrywki na siódmej pozycji.  Po zakończeniu sezonu Tomasz Kulawik pożegnał się z posadą trenera równocześnie zaznaczając, iż po wielu latach kończy jakąkolwiek współpracę z Wisłą.

11 czerwca 2013 roku jako nowy trener zespołu spod Wawelu został zaprezentowany Franciszek Smuda. Były selekcjoner na wstępie zaznaczył, iż nie zamierza w nadchodzącym sezonie walczyć o mistrzostwo, mówił o tym, że od Bogusława Cupiała dostał duży kredyt zaufania, i ma 3 okienka transferowe na odbudowanie potęgi Wisły.

Decyzja o zatrudnieniu tego szkoleniowca okazuje się bardzo trafna, bo póki co dotrzymuje on słowa. Wisła po 18 kolejkach jest na 3 miejscu w tabeli a na swoim stadionie śrubuje właśnie klubowy rekord 8 zwycięstw bez straty gola.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz