poniedziałek, 10 lutego 2014

Co ze Stiliciem?

Nie trzeba być wielkim piłkarskim znawcą, by wskazać zawodnika najbardziej zaniżającego średnią lub, jak kto woli, psującego grę w Wiśle jesienią. Nad Rafałem Boguskim znęcać się nie zamierzam, tym bardziej że chłopak ma w swojej karierze wyjątkowego pecha. Faktem jest jednak, że najsłabszy element wiślackiej pomocy właśnie wypadł na dłużej z gry i Smuda, chcąc nie chcąc, musiał przeorganizować skład. W tej kwestii pomóc może mu najnowszy nabytek Wisły, Semir Stilić.

Pierwsze pytanie, które samo się nasuwa – czy zmiana jeden do jednego Stilicia na Boguskiego jest w ogóle możliwa? Większość ekspertów widzi jednak w Bośniaku zastępcę/następcę Łukasza Garguły. Pewną odpowiedź dać może sezon 2008/09, czyli czas, w którym poprzednio skrzyżowały się drogi Stilicia i Smudy kiedy ten trenował poznańskiego Lecha. Co ciekawe, "kolejorz" grał wtedy bez klasycznego lewego pomocnika, a w wielu ważnych meczach na boisku meldowało się czterech środkowych pomocników – Murawski, Bandrowski, Injac i właśnie Stilić. Wydaje się, że tegoroczna sytuacja kadrowa Wisły wygląda bardzo podobnie – bogactwo w środku pola, a na skrzydłach spore braki.

W Lechu Smudy rolę fałszywego skrzydłowego najczęściej pełnił Tomasz Bandrowski, a Stilić zazwyczaj operował bezpośrednio za napastnikiem. Takie ustawienie przy Reymonta powinni dobrze pamiętać – w końcu w ostatnim czasie Wisła nieczęsto przegrywała u siebie w stosunku 1:4. W innym wariancie, kiedy obok siebie grał Rengifo z Lewandowskim,a Stilić przesuwany był na bok pomocy i radził sobie conajmniej przyzwoicie.
Czy podobnie sprawa będzie wyglądać w Wiśle? Mimo pewnej uniwersalności Bośniaka stawiam, że w rolę fałszywego skrzydłowego raczej wcieli się ktoś z dwójki Garguła-Chrapek. Tym samym Smuda odtworzy wariant gry, w którym, trzeba przyznać, jego drużyny bardzo dobrze się czują.


Analizując wcześniejszą współpracę Stilicia z obecnym trenerem Wisły nie sposób oprzeć się wrażeniu, że obaj ponowie idealnie się uzupełniają. Smuda na każdym kroku podkreśla, że wie jak doprowadzić Bośniaka do optymalnej dyspozycji. Jego słowa nabierają mocy w kontekście statystyk, jakie Stilić wyśrubował podczas ich rocznej współpracy w Lechu – we wszystkich oficjalnych meczach sezonu 2008/09 zaliczył 15 bramek i 14 asyst. Dla porównania w kolejnych rozgrywkach, już po odejściu Smudy, zatrzymał się na zaledwie dwóch golach. W wykonaniu Stilicia przyzwoity był jeszcze sezon 2011/12, ale do wyniku wykręconego w czasach Franka już nigdy się nie zbliżył.

Smuda ma ewidentną słabość do Stilicia, a Stilić do Smudy. Obaj panowie ciągną do siebie, bo czują, że każdy może skorzystać na ponownej współpracy. Do właśnie potwierdzonego transferu podchodzę bardziej optymistycznie właśnie ze względu na trenera Białej Gwiadzy – gdyby Semir wracał do Lecha lub w wybrał inny polski klub – pozostałbym sceptyczny. Smuda udowodnił jednak, że mimo wielu niedoskonałości, akurat reaktywacja piłkarzy to jego specjalność. Jesienią jego bilans wynosi 2:1 – odkurzył Brożka i Gargułę, nie udało mu się z Małeckim (którego jednak nigdy nie darzył sympatią). Coś mi jednak podpowiada, że Stiliciowi bliżej jest do pójścia drogą ofensywnego duetu Wisły.