poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Porażka goni porażkę

Samobójcza bramka, dwie kontuzje, niestrzelony rzut karny i czerwona kartka - tak wyglądał mecz Wisły z Podbeskidziem Bielsko-Biała, który krakowska drużyna przegrała 0-1. Wynik ten, przy wygranej Pogoni, oznacza że "Biała Gwiazda" po sezonie zasadniczym jest na miejscu piątym. A wszystko to sprowadza się do jednego - kibicom Wisły "krwawią dziś serca", bo z pewnością nie takie wyniki i nie taką atmosferę chcieliby doświadczać przy Reymonta
Spotkanie z Podbeskidziem miało być dla osłabionego zespołu Wisły próbą charakteru, w końcu po trzech porażkach z rzędu przyszło nam grać z drużyną walczącą o utrzymanie, my zaś mieliśmy nadzieję zostać na co najmniej czwartym miejscu, po zasadniczej części sezonu.

Jak się okazało mecz jeszcze dobrze się nie rozpoczął a już przegrywaliśmy! Od środka piłkę kopnęli piłkarze Podbeskidzia i szybko strzał z dystansu oddał Damian Chmiel. Piłka odbiła się od poprzeczki oraz od pleców pechowo interweniującego Michała Miśkiewicza, wpadając do naszej bramki i 0-1 było już w bodajże jedenastej sekundzie!

Wisła nie miała żadnego pomysłu na sforsowanie defensywy gości, a jakby tego było mało w 60. minucie na noszach z kontuzją boisko opuścić musiał "Głowa". Na środku defensywy zastąpił go Dudka, a na murawie pojawił się Michał Szewczyk.

W 68. minucie wreszcie udało nam się jednak przeprowadzić składną akcję. Štilić posłał prostopadłym podaniem Łukasza Burligę, a ten został sfaulowany. Rzut karny! Cóż jednak z tego, skoro przestrzelił go Łukasz Garguła! I poniekąd sprawiedliwości stało się zadość. Jak pokazały powtórki - Burliga wiele dołożył bowiem "od siebie".

I choć w kolejnych minutach wiślacy osiągnęli przewagę, to i tak nic to nie dało, bo graliśmy po prostu fatalnie. A że niewiele lepiej radzili sobie zadowoleni z wyniku bielszczanie - zasadnym było pytanie - czy to był w ogóle mecz z poziomem Ekstraklasy? Zwłaszcza gdy popatrzyło się na cztery kolejne próby kontrataków gości, po których byli oni w sytuacjach sam na sam! Z trzech obronną ręką wyszedł Miśkiewicz, a w czwartej zawodnik Podbeskidzia fatalnie przestrzelił.

W doliczonym czasie gry czarę goryczy przelały dwie żółte kartki za dwa faule w... jednej akcji które obejrzał Dudka i kończyliśmy mecz w "dziesiątkę". Próbowali to wykorzystać goście, ale Miśkiewicz znów nie dał się pokonać. I to jemu zawdzięczamy, że przegraliśmy tylko 0-1.

Ostatecznie po raz czwarty z rzędu Wisła schodzi z boiska pokonana i wręcz niemożliwe, że udaje jej się skończyć sezon zasadniczy na piątym miejscu... Szczerze mówiąc - z taką grą, jak w ostatnich kilku występach, powinni być znacznie niżej.